poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Chapter Three

5 Grudnia 2014

- Kitty wstawaj. Spóźnimy się. - poczułam ciężar na moim ciele i otworzyłam szybko oczy.
Zobaczyłam, że leży na mnie Luke. Kolejny sposób budzenia? Kiedy zobaczył, że się obudziłam zszedł ze mnie i powiedział, że mam pół godziny. Leniwie wstałam z łóżka i weszłam do łazienki. Wykonałam poranną toaletę. Związałam włosy w koka, po czym zrobiłam makijaż. Postanowiłam zostać w aktualnej fryzurze. Wyszłam z łazienki i ubrałam się. Do mojego pokoju wbiegł Beau i powiedział, że mam w tej chwili zejść do kuchni zjeść śniadanie, bo za 5 minut jedziemy. Wzięłam swoją torbę i telefon, który wrzuciłam do niej i poszłam za kuzynem.

Kiedy weszłam do szkoły, poczułam dziwną atmosferę, nie wiem jak to opisać. Wszyscy byli zdenerwowani i przerażeni? Zauważyłam Niall'a i Sophie, którzy stali przy swoich szafkach. Sophie popatrzyła na mnie przestraszona i poruszyła ustami " stój ". Wykonałam jej polecenie, a jej wyraz twarzy był jeszcze bardziej przestraszony. Cały korytarz zamilkł, a ja poczułam, że ktoś za mną stoi.
- Stoisz mi na drodze. - usłyszałam syknięcie i się odwróciłam.
- No to mnie miń? - przekrzywiłam głowę w bok.
- Odsuń się. - warknął chłopak.
- Nie będziesz mi rozkazywać. - zmierzyłam go wzrokiem.
- Wiesz kim jestem? - spytał unosząc brwi.
- Zadufanym w sobie kretynem? - usłyszałam wstrzymanie oddechów niektórych osób. Okej... Co jest z nimi nie tak.
- Czyli nie wiesz i wszystko jasne. - prychnął. - Niech ktoś Cię uświadomi.
Wyminął mnie i ruszył w stronę schodów. Rozejrzałam się wokół siebie. Wszyscy się na mnie patrzyli, a ja miałam zdezorientowany wyraz twarzy. Moi kuzyni byli zdenerwowani. Podeszłam do Sophie i Niall'a.
- Kurwa Kathy co to miało być? - wykrzyknął blondyn.
- To wy jacyś dziwni jesteście, boicie się jakiegoś dupka, który widzi tylko swój koniec nosa, czy jak do cholery?
- Weź jej powiedz, kto to był, bo ja siły nie mam. - Niall zwrócił się do Sophie, która mi wytłumaczyła, kim był ten ciemny blondyn, a ja zdałam sobie sprawę, że rozmawiałam, a co ważniejsze obraziłam morderce.

- Dlaczego ja do kurwy nędzy nic o nim nie wiedziałam? - wykrzyknęłam na stołówce, a wszystkie pary oczu znów patrzyły na mnie. - I dlaczego jeden z najniebezpieczniejszych nastolatków chodzi do naszej, prywatnej szkoły.
- Nie wiedziałaś nic o nim, bo nie oglądasz, ani nie czytasz wiadomości, odkąd Twoi rodzice zginęli. Dlaczego chodzi do naszej szkoły? Nie wiem chodzą różne plotki. - wzruszył ramionami Jai.
- Kathy nie chcę cię straszyć czy coś, ale nie sądzę, żeby on to tak zostawił, bo go jakby upokorzyłaś, a co najważniejsze sprzeciwiłaś mu się na oczach wielu uczniów. - powiedziała ze współczującym wyrazem twarzy Zoe.
- Ale musicie przyznać, że jest gorący. - powiedziała Tamara i razem z Jennifer zaczęły chichotać, a Beau wstał i odszedł zdenerwowany od stoły. Caroline rzuciła pogardliwe spojrzenie Tamarze i poszła za nim.
Phoebe powiedziała mi, że wczoraj zerwali, ponieważ gadałam z nią wieczorem na skype. Tamara złamała mu serce. Do końca lunchu sytuacja przy stole była napięta. Luke siedział jak na szpilkach, bo kazałam mu po szkole zaprosić Phoebe na randkę. Był zdenerwowany. Jai i Zoe też zaczęli się umawiać. Jasmine Ashton 'owi i Luke'owi, przez co oni ostatnio się pokłócili, a ona nie jest nimi zainteresowana tylko Calum'em. Przez co są między nimi spięcia. Ale ja miałam własny problem i już układałam w głowie, jak ten nastoletni przestępca mnie zabija.


Od autorki: Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Przepraszam za nieobecność ponad 2 miesięczną. Musiałam poprawiać w szkole, a potem lipiec poświęciłam znajomym i rodzinie więc nie miałam za bardzo czasu. Przepraszam za wszystkie błędy ponieważ pisałam ten rozdział szybko, żeby go dodać. Wątpię, żeby ktoś tu jeszcze zaglądał, no ale.
Do następnego ! xx

wtorek, 22 kwietnia 2014

Chapter Two

3 Grudnia 2014

Obudziłam się słysząc irytujący dźwięk mojego budzika. Sięgnęłam po telefon i ustawiłam drzemkę. Dzisiaj pierwszy dzień w nowej szkole. Od pogrzebu rodziców minął miesiąc, a ciocia i wujek postanowili, że przeczekamy ten czas, zanim pójdziemy do szkoły. W te 33 dni moja siostra wróciła do formy. Zachowywała się jak przed ich śmiercią. Tylko czasem słyszałam jak płacze w swoim pokoju. Kiedy budzik
ponownie wydał z siebie irytujący dźwięk, wyłączyłam go i powoli się przeciągnęłam, a następnie dłońmi przetarłam oczy. Powoli zwlekłam się z łóżka i sunąc nogami po podłodze weszłam do łazienki. Załatwiłam swoją potrzebę fizjologiczną i umyłam ręce, a przy okazji zęby oraz twarz. Spojrzałam w lustro. Wory były widoczne pod moimi oczami, a one same były lekko czerwone, po prawie całej przepłakanej nocy. Wyciągnęłam z szafki moje kosmetyki, a po zakryciu worów podkładem oraz pudrem, zrobiłam sobie kreski na powiekach eyelinerem, a usta pomalowałam moim ulubionym błyszczykiem lancome. Wyszłam z łazienki i otworzyłam szafę wyciągając z niej ubrania. Weszłam z powrotem do łazienki i się ubrałam, a potem idealnie wyprostowałam włosy. Nałożyłam na lewy nadgarstek czarną bandanę, a na prawy czarną branzoletkę i zakryłam je rękawami swetra. Wzięłam torebę z biurka i zeszłam na dół do kuchni, gdzie na stole były zrobione kanapki. Luke i Jai chodzili po kuchni otwierając co chwile lodówkę i coś z niej wyciągając, a Jennifer i Beau siedzieli na krzesłach barowych przy wysepce i pili kawę. Usiadłam na krześle i wzięłam jedną kanapkę, zaczynając ją jeść i co chwilę popijając herbatę. Co robiłam przez ten miesiąc? Siedziałam w pokoju, płakałam i oglądałam filmy by chociaż na chwilę zapomnieć o tym wszystkim. Po skończeniu śniadania podeszłam do zmywarki i włożyłam tam talerz oraz szklankę.
- Kitty wstałaś. - uśmiechnął się do mnie Luke.
- Jakąś godzinę temu - mruknęłam i spojrzałam na zegarek w telefonie. - Odwieziecie nas do szkoły.
- Tak, tylko wezmę plecak z pokoju. Czekajcie na mnie w samochodzie. - Beau pobiegł po schodach na górę, a my udaliśmy się do wyjścia. Założyłam na siebie czarny szalik i płaszcz, a potem wyszłam z domu. Zimny powiew powietrza otulił moją twarz. Nie padał jeszcze śnieg, ale za to deszcz lał się litrami. Dobra, bez przesady, ale jednak padał. Wsiedliśmy do czarnego Range Rovera Beau, który stał na podjeździe. Siadłam z tyłu razem z Jai'em i Jennifer. Po dosłownie minucie z domu wybiegł nasz kierowca, wsiadł za kierownicę i ruszył z piskiem opon w stronę szkoły.

Nie stresuj się Kathleen. To tylko nowa szkoła. Nowi znajomi. Nowi nauczyciele. Nic takiego. Podeszłam do mojej szafki, którą wyznaczyła mi pani sekretarka. Otworzyłam ją i na szczęście nie było tam żadnych zgniłych kanapek, czy czegoś podobnego. Włożyłam do niej swoją torbę, a z niej wyjęłam książkę do biologii, którą miałam pierwszą. Udałam się w stronę sali 112 i usiadłam na ławce pod nią. Czekałam sama na dzwonek. Kiedy bawiłam się moją bransoletką, usłyszałam słodki śmiech, odwróciłam się w tamtym kierunku, ciemnowłosa dziewczyna śmiała się z jakiegoś chyba żartu, blondyna. Nie był on naturalnym blondynem, ponieważ miał brązowe odrosty. Chłopak spoglądał na nią z ogromnym uśmiechem na twarzy. Ciekawe czy są parą. Gdy zadzwonił dzwonek, wstałam z ławki i weszłam do klasy, zajmując miejsce w środkowym rzędzie. Brunetka, którą widziałam na korytarzu weszła ostatnia i nie miała gdzie usiąść, spojrzała w moją stronę i niepewnym krokiem podeszła do mnie.
- Przepraszam, mogę koło ciebie usiąść? Nigdzie nie ma wolnych miejsc. - jej głos był delikatny, a na policzkach dziewczyny zagościł rumieniec.
- Oczywiście, siadaj - powiedziałam i uśmiechnęłam się niepewnie.
- Mam na imię Sophie.
- A ja Kathleen.

Całą lekcje z Sophie pisałyśmy na kartce, żeby nie przeszkadzać w lekcji nauczycielce. Okazała się miłą i fantastyczną dziewczyną. Niestety matematykę i geografię nie miałyśmy razem. Teraz była przerwa na lunch, więc udałam się w stronę stołówki. Zobaczyłam moich kuzynów, siostrę oraz paru innych uczniów przy jednym ze stołów, który był chyba największy na całej stołówce. Podeszłam do okienka i wzięłam sobie frytki oraz sok. Luke machał do mnie, żebym się do nich przysiadła, ruszyłam w ich kierunku.
- Hej Kitty. - uśmiechnął się mój ulubieniec.
- I jak lekcje? Podoba ci się szkoła? - spytał jego bliźniak.
- Tak jest fajna, jak na szkołę. - usiadłam pomiędzy bliźniakami.
- To świetnie, teraz ciebie przedstawię, bo Jennifer zna już chyba wszystkich. Więc tak to jest Ashton, Calum, Michael, Luke, Caroline, zdzira... - Luke przerwał, a wszyscy przy stole, oprócz mnie, brunetki, Jen i Beau się zaczęli śmiać. - Dobra dalej ta zdzira to Tamara, Zoe, Phoebe i Jasmine. A to jest Kathleen.
- Hej. - uśmiechnęłam się nieśmiało. Prawie wszyscy się ze mną przywitali, oprócz Tamary. Zaczęłam jeść swoje danie. Może wam opowiem, co zaobserwowałam podczas lunchu. Chłopaki jak to chłopaki, gadali o jakiś samochodach. Tamara i Jennifer zaczęły rozmawiać o jakiś imprezach. Phoebe cały czas o czymś gadała i w dodatku gestykulowała rękami. Caroline uśmiechała się do wszystkich i przyznam, że ma zaraźliwy uśmiech. Jasmine siedziała i grzebała widelcem w swojej sałatce, widać było, że jest strasznie znudzona. Za to Zoe cały czas przyglądała się Jai'owi. Uśmiechała się do niego. Byliby słodką parą. Kiedy skończyłam przyglądać się dziewczynom, zaczęłam bardziej chłopakom. Luke, czyli mój kuzyn, co chwilę, rzucał niby przez przypadek spojrzenia w stronę Phoebe. Kiedy skończyłam jeść rozejrzałam się po stołówce i zobaczyłam Sophie, która siedziała razem z blondynem przy jednym ze stołów. Odwróciła się w moją stronę i pomachała do mnie, żebym tym razem do nich podeszła. Wstałam i ruszyłam w ich kierunku.
- Kathy to jest Niall, Niall to jest Kathy. - uśmiechnęłam się do chłopaka i podałam mu dłoń, którą on uścisnął i odwzajemnił uśmiech.
- Miło mi Cię poznać - powiedział.
- Mi Ciebie też - odpowiedziałam i usiadłam koło dziewczyny.


Od autorki: Witam was z nowym rozdziałem :) Jest nudno, nic się nie dzieje etc. Justin pojawi się w następnym rozdziale, więc bądźcie jak coś, cierpliwi. Przepraszam za wszystkie błędy i zdania, które nie mają sensu oraz powtórzenia, ale zasypiam na siedząco pisząc ten rozdział. Miałam napisać rozdziały na zapas, ale nie wiem czy to wyjdzie, niby mam wolne, ale jednak nie. Przepraszam.
Do następnego ! xx

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Liebster Award

Bardzo dziękuję Rose Fairytale za nominację, jej blog -> http://www.wiatriamy.blogspot.com/
"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od blogera w ramach uznania za " dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechniania. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

1. Co skłoniło Cię do założenia bloga? 
Po prostu w nocy, kiedy nie mogłam zasnąć, wymyśliłam fabułę, założyłam bloga i oto jest !
2. Jakie książki najczęściej czytasz?
Lektury.
3. Ile masz lat?
W czerwcu skończę 15.
4. Twój ulubiony film?
'Keith'.
5. Ulubiona piosenkarka/piosenkarz?
Justin Bieber ;)
6. Ulubiony zespół?
Janoskians :)
7. Jakiego gatunku muzyki najchętniej słuchasz?
Popu i R&B.
8. Twój ulubiony napój?
Nie mam ulubionego.
9. Twoja ulubiona pora roku?
Lato.
10. Ile masz wzrostu?
160 cm ;/
11. Twoja ulubiona książka?
'Lola Rose' Jacqueline Wilson.

Nominuję:

http://porwana-ksiezniczka.blogspot.com/

http://po-apokalipsie.blogspot.com/

http://niech-milosc-zwyciezy.blogspot.com/

http://what-do-we-need-steam-for.blogspot.com/

http://dziewczyna-produkt.blogspot.com/

Pytania:

1. Dlaczego założyłaś bloga?
2. Ile czasu piszesz/tłumaczysz opowiadania?
3. Jak masz na imię?
4. Twój ulubiony kolor?
5. Czy twoja rodzina i znajomi wiedzą, że piszesz/tłumaczysz?
6. Do jakiej klasy chodzisz?
7. Masz jakąś osobę, której ufasz bezgranicznie?
8. Twoja ulubiona piosenka to...?
9. Ulubiony zapach?
10. Często czytasz blogi innych?
11. Ulubione danie?

niedziela, 20 kwietnia 2014

Chapter One

28 październik 2014

Weszłam w kontakty i kliknęłam w " Mama ". Po trzech sygnałach odebrała.
- Hej mamo jesteście już w samolocie? - spytałam, stukając paznokciami w blat stołu.
- Tak Kathleen, za chwilę będziemy startować. - usłyszałam jej podekscytowanie.
- Dobrze, to jak dolecicie, to zadzwońcie - pożegnałam się z mamą i rozłączyłam.
Poszłam do salonu i opadłam na kanapę. Włączyłam telewizor i przełączałam kanały. Natrafiłam na wiadomości, gdzie mówili o tym, że ktoś obrabował bank.
- Kathy widziałaś, gdzieś moją prostownicę? - usłyszałam za sobą głos mojej siostry.
- Nie, ale sprawdź w łazience rodziców - odpowiedziałam.
Po kilkunastu minutach na ekranie wyświetliło się " Wiadomość z ostatniej chwili. Samolot S-358 spadł na ziemię, dzięki czemu się rozbił. Najprawdopodobniej nikt nie przeżył. "
- JENNIFER - krzyknęłam cała drżąc. - JENNIFER !
- Czego chcesz - wybiegła z łazienki z prostownicą w ręku.
- Samolot się rozbił - z moich oczu zaczęły wypływać łzy.
- No i?
- To był samolot, w którym lecieli nasi rodzice - słyszałam jak prostownica wypada z jej rąk i z głośnym hukiem uderza o podłogę.
- To nie możliwe - wyszeptała.

31 październik 2014 

Na zewnątrz było ponuro i padał deszcz. Stałam przy oknie w czarnej sukience, czarnych baletkach, a włosy moje były związane w kucyka. W dłoni trzymałam dwie białe róże. To dzisiaj, moi rodzice będą pochowani. Czułam pustkę w sercu. Moi rodzice, dzięki którym tutaj jestem, nie żyją. Nie byłam ich ulubienicą, była nią Jen, ale i tak ich kochałam. W końcu byli moim rodzicami. Mama była dla mnie surowa w prawie wszystkich sprawach, ale często mnie pocieszała. Tata zawsze opowiadał żarty, które nie były wcale śmieszne, ale żeby nie robić mu przykrości śmialiśmy się. Byliśmy zwykłą rodziną. Ja, dziewczyna niby słaba z problemami, starsza siostra, która była o wiele lepsza od młodszej, mama i tata, którzy kochali się, jakby dopiero wzięli ślub.
Drzwi do mojego pokoju się otworzyły, a w nich stanęła moja babcia.
- Kochanie, musimy już iść - jej głos był słaby.
- Idę - odpowiedziałam i odeszłam od okna w stronę staruszki.
Razem zeszliśmy do drzwi, a potem podeszliśmy do samochodu mojego wujka. Siostra już tam siedziała. Od 3 dni się nie odzywa do nikogo. Była o wiele bardziej zżyta z rodzicami niż ja. Usiadłam na tylne siedzenie obok Jennifer, a babcia koło mnie. Z przodu za kierownicą siedział brat mojej mamy i jego żona. Po kilkunastu minutach dojechaliśmy na cmentarz. Wysiedliśmy z pojazdu i pokierowaliśmy się pierw do Kościoła, a potem razem z trumną na miejsce, gdzie moi rodzice już na zawsze będą spoczywać w spokoju.
Położyłam różę na obie trumny, a z moich oczu zaczęły wypływać łzy. Już nigdy ich nie zobaczę. Tak bardzo za nimi tęsknię. Kiedy ich ciała były spuszczane w głęboką dziurę, moja siostra wybuchła razem ze mną płaczem. Tak jak reszta rodziny. Uklękłam na kolanach, a twarz schowałam w rękach. Miałam tego wszystkiego dość. Dlaczego ja? Dlaczego moi rodzice? Jestem aż tak zła? Przecież nic takiego nie zrobiłam, staram się jak mogę. Poczułam, że coś, a raczej ktoś, mnie podnosi i mocno przytula, to był mój kuzyn, był ode mnie starszy o rok.
- Wszystko będzie dobrze Katty - wyszeptał mi do ucha i pocierał moje plecy.
- NIC NIE BĘDZIE DOBRZE, LUKE - krzyknęłam wyrywając się. - ICH NIE MA I JUŻ NIGDY NIE BĘDZIE.
Rozejrzałam się wszystkie pary oczu były skupione na mnie. Jai, brat bliźniak Luke'a, przytulał Jennifer, a Beau stał z tyłu ze smutnym i współczującym wyrazem twarzy.
- To koniec - wyszeptałam, a potem widziałam już tylko ciemność.

1 listopad 2014

Zamrugałam oczami. Znajdowałam się w jakimś pokoju, ale on nie był mój. Usiadłam na łóżku i przetarłam oczy rękami. Już wiem. Jest to gościnny pokój w wielkim domu mojego wujka. Wstałam z łóżka i wyszłam z pomieszczenia, a potem udałam się w stronę szerokich schodów, powoli zeszłam z nich i skierowałam się do salonu gdzie było słychać rozmowy.
- Katty obudziłaś się w końcu. - podszedł do mnie szybkim krokiem mój ulubiony kuzyn aka Luke.
- Hej, dlaczego ja tu jestem? Gdzie Jennifer?
- Będziecie razem z Jennifer tutaj mieszkać. Razem ze mną, Isabel, Luke'm, Jai'em i Beau - powiedział wujek John wstając z łóżka.
- A co z naszym domem? - byłam zszokowana. ONI MIESZKALI W JEBANYM NOWYM YORK'U.
- Zamieszka w nim babcia z dziadkiem. - włączyła się do rozmowy ciocia Isabel. - Nie jestem pewna czy zauważyłaś, ale twoje i Jennifer rzeczy są w pokojach gościnnych, które od teraz będą waszymi pokojami.
- A szkoła? - spytałam.
- Będziecie chodzić do tej samej co chłopcy.
- Ale to jest prywatna szkoła - nie chcę ich wykorzystywać, wiem że mają mnóstwo pieniędzy, ale jednak.
- Mamy dużo środków do życia, żeby się tym zająć. - Isabel i John posłali mi uspakajający uśmiech. - Idź się rozpakować słonko, a potem przyjdź na obiad.
Czyli zaczynam, razem z siostrą, nowe życie. W wielkim mieście. W wielkim domu. Niby wszytko pięknie, ale brakuje w tym szczęściu - pełnej rodziny. 


Od autorki: Jak podoba wam się rozdział? Pamiętajcie, żeby zostawić swoją opinię w komentarzu :)
Przez ten tydzień, będę pisać rozdziały na zapas, żeby kiedy wrócę do szkoły, nie dodawać ich co 2 tygodnie, ponieważ koniec roku się zbliża, a ja muszę poprawić oceny, które są chujowe :/
Do następnego ! xx

sobota, 19 kwietnia 2014

Prologue

Jestem słaba, zawsze byłam.
Jedna kreska.
Dlaczego ja nie mogę być Jennifer?
Druga kreska.
Ona jest piękna, zabawna i mądra.
Trzecia kreska.
To ją rodzice kochają. Nie mnie. 
Czwarta kreska.
Jestem beznadziejna.
Piąta kreska.

- Kathleen Anne Brooks, wyjdź z tej łazienki natychmiast. Co ty tam robisz tak długo? - usłyszałam moją mamę zza drzwi.
- Już wychodzę - odkrzyknęłam i założyłam szybko bandaż na nadgarstek, a potem zasłoniłam go rękawem bluzy. Szybko wytarłam łzy. Wychodząc z łazienki uśmiechnęłam się do mamy i pobiegłam do swojego pokoju, zamykając go. Leżałam na łóżku słuchając muzyki.
- Kathy kolacja - moja siostra, oczywiście bez pukania weszła do pokoju.
- Idę - mruknęłam.
Zeszłam po schodach do kuchni, moi rodzice siedzieli przy stole. Jedliśmy w ciszy.
- Dobra więc tak. Jesteście już duże. Umiecie się sobą zająć, szczególne Jennifer... - zaczął mój ojciec.
- Do czego zmierzasz tato - odłożyłam sztućce na talerz i wzięłam szklankę wody do ręki.
- Wyjeżdżamy z mamą... Na pół roku - zakrztusiłam się piciem i spojrzałam na Jen, która miała szeroki uśmiech na twarzy.
- Ale jeśli będziecie sprawiać kłopoty, nie będziecie chodzić do szkoły i takie inne, wracamy jak najszybciej, a was nie ominie kara - rodzice spojrzeli na nas surowym wzrokiem.
- Kiedy wyjeżdżacie? - spytałam.
- Za tydzień - odpowiedziała mama.
Za 7 dni będę w pewnej części wolna. Za 7 dni, moi rodzice wyjadą. I przez te 7 dni nie wiedziałam, że już ich nigdy nie zobaczę. 



Od autorki: Więc zaczynam nowe opowiadanie. Podoba wam się prolog? Piszcie w komentarzach swoje opinie. Rozdział pojawi się, kiedy liczba komentarzy mnie zadowoli :)

Obserwatorzy