28 październik 2014
Weszłam w kontakty i kliknęłam w " Mama ". Po trzech sygnałach odebrała.
- Hej mamo jesteście już w samolocie? - spytałam, stukając paznokciami w blat stołu.
- Tak Kathleen, za chwilę będziemy startować. - usłyszałam jej podekscytowanie.
- Dobrze, to jak dolecicie, to zadzwońcie - pożegnałam się z mamą i rozłączyłam.
Poszłam do salonu i opadłam na kanapę. Włączyłam telewizor i przełączałam kanały. Natrafiłam na wiadomości, gdzie mówili o tym, że ktoś obrabował bank.
- Kathy widziałaś, gdzieś moją prostownicę? - usłyszałam za sobą głos mojej siostry.
- Nie, ale sprawdź w łazience rodziców - odpowiedziałam.
Po kilkunastu minutach na ekranie wyświetliło się " Wiadomość z ostatniej chwili. Samolot S-358 spadł na ziemię, dzięki czemu się rozbił. Najprawdopodobniej nikt nie przeżył. "
- JENNIFER - krzyknęłam cała drżąc. - JENNIFER !
- Czego chcesz - wybiegła z łazienki z prostownicą w ręku.
- Samolot się rozbił - z moich oczu zaczęły wypływać łzy.
- No i?
- To był samolot, w którym lecieli nasi rodzice - słyszałam jak prostownica wypada z jej rąk i z głośnym hukiem uderza o podłogę.
- To nie możliwe - wyszeptała.
31 październik 2014
Na zewnątrz było ponuro i padał deszcz. Stałam przy oknie w czarnej sukience, czarnych baletkach, a włosy moje były związane w kucyka. W dłoni trzymałam dwie białe róże. To dzisiaj, moi rodzice będą pochowani. Czułam pustkę w sercu. Moi rodzice, dzięki którym tutaj jestem, nie żyją. Nie byłam ich ulubienicą, była nią Jen, ale i tak ich kochałam. W końcu byli moim rodzicami. Mama była dla mnie surowa w prawie wszystkich sprawach, ale często mnie pocieszała. Tata zawsze opowiadał żarty, które nie były wcale śmieszne, ale żeby nie robić mu przykrości śmialiśmy się. Byliśmy zwykłą rodziną. Ja, dziewczyna niby słaba z problemami, starsza siostra, która była o wiele lepsza od młodszej, mama i tata, którzy kochali się, jakby dopiero wzięli ślub.
Drzwi do mojego pokoju się otworzyły, a w nich stanęła moja babcia.
- Kochanie, musimy już iść - jej głos był słaby.
- Idę - odpowiedziałam i odeszłam od okna w stronę staruszki.
Razem zeszliśmy do drzwi, a potem podeszliśmy do samochodu mojego wujka. Siostra już tam siedziała. Od 3 dni się nie odzywa do nikogo. Była o wiele bardziej zżyta z rodzicami niż ja. Usiadłam na tylne siedzenie obok Jennifer, a babcia koło mnie. Z przodu za kierownicą siedział brat mojej mamy i jego żona. Po kilkunastu minutach dojechaliśmy na cmentarz. Wysiedliśmy z pojazdu i pokierowaliśmy się pierw do Kościoła, a potem razem z trumną na miejsce, gdzie moi rodzice już na zawsze będą spoczywać w spokoju.
Położyłam różę na obie trumny, a z moich oczu zaczęły wypływać łzy. Już nigdy ich nie zobaczę. Tak bardzo za nimi tęsknię. Kiedy ich ciała były spuszczane w głęboką dziurę, moja siostra wybuchła razem ze mną płaczem. Tak jak reszta rodziny. Uklękłam na kolanach, a twarz schowałam w rękach. Miałam tego wszystkiego dość. Dlaczego ja? Dlaczego moi rodzice? Jestem aż tak zła? Przecież nic takiego nie zrobiłam, staram się jak mogę. Poczułam, że coś, a raczej ktoś, mnie podnosi i mocno przytula, to był mój kuzyn, był ode mnie starszy o rok.
- Wszystko będzie dobrze Katty - wyszeptał mi do ucha i pocierał moje plecy.
- NIC NIE BĘDZIE DOBRZE, LUKE - krzyknęłam wyrywając się. - ICH NIE MA I JUŻ NIGDY NIE BĘDZIE.
Rozejrzałam się wszystkie pary oczu były skupione na mnie. Jai, brat bliźniak Luke'a, przytulał Jennifer, a Beau stał z tyłu ze smutnym i współczującym wyrazem twarzy.
- To koniec - wyszeptałam, a potem widziałam już tylko ciemność.
1 listopad 2014
Zamrugałam oczami. Znajdowałam się w jakimś pokoju, ale on nie był mój. Usiadłam na łóżku i przetarłam oczy rękami. Już wiem. Jest to gościnny pokój w wielkim domu mojego wujka. Wstałam z łóżka i wyszłam z pomieszczenia, a potem udałam się w stronę szerokich schodów, powoli zeszłam z nich i skierowałam się do salonu gdzie było słychać rozmowy.
- Katty obudziłaś się w końcu. - podszedł do mnie szybkim krokiem mój ulubiony kuzyn aka Luke.
- Hej, dlaczego ja tu jestem? Gdzie Jennifer?
- Będziecie razem z Jennifer tutaj mieszkać. Razem ze mną, Isabel, Luke'm, Jai'em i Beau - powiedział wujek John wstając z łóżka.
- A co z naszym domem? - byłam zszokowana. ONI MIESZKALI W JEBANYM NOWYM YORK'U.
- Zamieszka w nim babcia z dziadkiem. - włączyła się do rozmowy ciocia Isabel. - Nie jestem pewna czy zauważyłaś, ale twoje i Jennifer rzeczy są w pokojach gościnnych, które od teraz będą waszymi pokojami.
- A szkoła? - spytałam.
- Będziecie chodzić do tej samej co chłopcy.
- Ale to jest prywatna szkoła - nie chcę ich wykorzystywać, wiem że mają mnóstwo pieniędzy, ale jednak.
- Mamy dużo środków do życia, żeby się tym zająć. - Isabel i John posłali mi uspakajający uśmiech. - Idź się rozpakować słonko, a potem przyjdź na obiad.
Czyli zaczynam, razem z siostrą, nowe życie. W wielkim mieście. W wielkim domu. Niby wszytko pięknie, ale brakuje w tym szczęściu - pełnej rodziny.
Od autorki: Jak podoba wam się rozdział? Pamiętajcie, żeby zostawić swoją opinię w komentarzu :)
Przez ten tydzień, będę pisać rozdziały na zapas, żeby kiedy wrócę do szkoły, nie dodawać ich co 2 tygodnie, ponieważ koniec roku się zbliża, a ja muszę poprawić oceny, które są chujowe :/
Do następnego ! xx
zaczyna się ciekawie, masz bardzo fajny styl pisania. Lekko się czyta, a to ważne. Czekam na dalsze części i dodaje do linków! Pozdrawiam i zapraszam: http://poradnik-przyszlego-lekarza.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCześć!
OdpowiedzUsuńZnalazłam jeden błąd:
"- NIC NIE BĘDZIE DOBRZE LUKE - krzyknęłam wyrywając się. - ICH NIE MA I JUŻ NIGDY NIE BĘDZIE."
~ Przed Luke przecinek :)
Tak to mój wzrok nic nie zauważył ;)
Po za tym: Wyłącz weryfikację obrazkową! Rujnuje życie ;-;
Czekam na nexta i proszę o poinfomowanie mnie na którymś z moich blogów ;)
Weny!
dziękuję już poprawiam :) Cholera zapomniałam o wyłączeniu jej ;/ x
UsuńŚwietne, świetne, świetne.
OdpowiedzUsuńPomysł bardzo oryginalny i mam nadzieję, że dobrze go zrealizujesz chociaż już jest świetnie :D
Jestem ciekawa, co się dalej wydarzy. Takie życiowe opowiadani są najlepsze.
Będę tu stałym gościem :)
I zapraszam na mój blog, który zamieściłam w spamie.